>>>BETFAN - BONUS 200% do 400 ZŁ <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - ZERO RYZYKA 100% DO 50 ZŁ. ZWROT W GOTÓWCE!<<<

ciekawe / interesujące artykuły dotyczące działu

Status
Zamknięty.
brylant 66

brylant

Użytkownik
Cud gospodarczy na Węgrzech

To co się dzieje na Węgrzech, dziwnym zbiegiem okoliczności, nie jest zbyt często omawiane w mediach w Polsce. Węgry po zdecydowanym zwycięstwie wyborczym Fideszu Viktora Orbana w kwietniu 2010 roku, stały się nagle passe, mimo tego ,że teraz kierują pracami Unii Europejskiej i od tego kraju będziemy przejmowali przewodnictwo.
Orban tak jak obiecał Węgrom w kampanii wyborczej, konsekwentnie realizuje narodowe interesy i to mimo tego, że po 8 latach rządów lewicowych, przejął kraj z ujemnym wzrostem PKB , ogromnym deficytem sektora finansów publicznych i programem drastycznego ograniczania wydatków, które zaordynował temu krajowi Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Zdecydował się wbrew podpowiedziom MFW i Komisji Europejskiej na wprowadzenie reform, o których „niezależne media” w Polsce nawet nie chcą wspominać...

.
U nas nie ma kogoś takiego na miare Viktora Orbana

był Andrzej Lepper... ;-) poczytajcie sobie o Węgrach i o ich zadłużeniu, kryzysie w jakim są oraz dziwnych decyzjach obecnego rządu. Oni są na prawdę w wielkiej kupie gówna i kryzys mocno tam uderzył, nie jest to tak różowe jak napisane w artykule. Każdy następny post jednozdaniowy, albo nie ma temat bedzie usuwany :)
Baqu
 
krzysztof1985 68

krzysztof1985

Użytkownik
U nas nie ma kogoś takiego na miare Viktora Orbana
JEST :!: Donald Tusk ????
&quot;Polacy uważajcie, poważna ekipa bierze się za wasze portfele&quot; - no i się wzięła ????
Ma większość w Sejmie + Senat ???? + Prezydent był popierany przez PO.
Dodatkowo ma za sobą media (TVN, GW, Olejnik, LIS itp), społeczeństwo którego ponad 40% dorosłego społeczeństwa mu ufa i odda na niego głos ???? wg najnowszych sondaży.
Teraz proszę niech każdy wyborca zada sobie pytanie:
-Co ich blokuje w aspekcie przeprowadzania reform by żyło się Millej i Leppiej? - NIC :!:
Jego expose do dzisiaj pamiętam 4 godziny prania mózgu i możemy powoli wystawić Tuskowi laurkę - niedostateczny z minusem
 
lukascash 2,6K

lukascash

Forum VIP
Estonia – bałtycki tygrys*

Estonia odzyskała niepodległość w 1991 roku. W tym czasie gospodarka tego kraju, podobnie jak i innych byłych republik radzieckich, była w tragicznym stanie i nadawała się do natychmiastowej reanimacji i odbudowy. W 1992 roku zdołano przeprowadzić zmiany polityczne, takie jak uchwalenie nowej konstytucji, przeprowadzenie wyborów parlamentarnych i prezydenckich. W 1991 roku PKB Estonii spadł o 11%, a inflacja wyniosła 212%[1], natomiast w 1992 roku PKB zmalał o 28%[2] (produkcja przemysłowa spadła aż o 38,9%[3]), a inflacja wyniosła astronomiczną wartość – 1076%[4]. Katastrofalny stan gospodarki wymagał natychmiastowych reform. Już w czerwcu 1992 roku wprowadzono w miejsce rubla narodowy pieniądz estoński – koronę, którą powiązano z niemiecką marką, później z euro. Aby utrzymać stabilność pieniądza „korony będące w obiegu miały być zabezpieczone państwowymi rezerwami złota i walut.”[5] Na straży tego systemu stał niezależny Bank Estonii. Reforma sektora bankowego doprowadziła do powstania w 1992 roku 42 banków, z których część szybko zbankrutowała. Pozostałe łączyły się, tworząc stabilny i wiarygodny system bankowy.[6]

http://tomaszcukiernik.pl/artykuly/artykuly-wolnorynkowe/estonia-baltycki-tygrys/
 
lukascash 2,6K

lukascash

Forum VIP
Troszkę nie aktualne dane nie sądzisz ???? mamy 2011 rok a tam info z 2004 ????
nie zrozumiałeś przesłania..nie chodzi o 2011 rok aktualne dane, tylko spojrzenie z perspektywy czasu, o drogę..czytaj ze zrozumieniem do końca artykuł, a nie przestałeś po 10 zdaniach.
 
krzysztof1985 68

krzysztof1985

Użytkownik
Bardzo dobrze, że ktoś w końcu krytykuje i wytyka błędy Donkowi i jego bandzie nierobów. Mam nadzieję, że zacznie się teraz lawina podsumowań z nic nieróbstwa tego rządu. Donald ostatnio schyla się po mydło do wyborców i mówił, przez 4 lata wiem gdzie i jakie błędy popełniłem, sugeruje by dać mu 2 szansę na 2 kadencję ???? ????
Bezczelność i hipokryzja tego typa jest większa niż Mount Everest
 
marqs3lby 10K

marqs3lby

Użytkownik
Ogólnie podoba mi się działalność PJN, o ile oczywiście partia (bo to chyba już jest partia?) dotrwa do wyborów to myslę że warto oddać na nią głos.
Aczkolwiek wydaje mi się, że scenariusz JKR -&gt; PO, reszta -&gt; PIS jest jak najbardziej prawdopodobny.
 
sumada90 19,8K

sumada90

Forum VIP
Szczyt głupoty, aczkolwiek Ci panowie chyba nie zdają sobie sprawy z reakcji kibiców oraz samych piłkarzy na takie rozwiązanie. Zresztą, jeśli się nie mylę, to w tej sprawie nie Komisja Europejska, a FIFA ma decydujący głos. Aż tak głupi by to forsować chyba nie są ????
 
brylant 66

brylant

Użytkownik
wpis jednego z blogów znaleziony w necie - nie mój...

artykuł jest dostępny w jednej z gazet, którą można kupić na terenie naszego kraju. Ten wpis to tylko część, nie jestem w stanie całego artykułu tu przekazać, postaram się wyciągnąć te najważniejsze czynniki. W poprzednim wpisie wspomniałem o tym, że Lech Kaczyński sprzedał Gruzji rakiety &quot;Grom&quot; z tzw. listy rezerwowej, czyli tym samym złamał prawo, bo gdyby ( to ciekawostka ) sprzedałby jej normalnie, nie z żadnej listy nie było by to przestępstwem i nie mielibyśmy sprawy. Dodatkowo Prezydent złamał prawo przewożąc rakiety samolotem cywilnym Tutką 101, do kraju, który nie jest w UE i NATO. Dodatkowo oddał zdobyte kody przez polski wywiad, nawet nie sojusznikom, tylko po to by Gruzini je stracili a Rosjanie dzięki temu wiedzieli, że to Polacy uzyskali dostęp do kodów startowych rosyjskich sił powietrznych, ich samolotów i dlatego rakiety Grom miały 95% skuteczności w czasie wojny gruzińsko-rysojskiej. Dzięki tym kodom Gruzini byli w stanie namierzyć lecący samolot, znali cel jego lotu a ciepło wydzielane przez silniki samolotów sprawiało, że rakiety trafiały w cel. Coś w rodzaju Stingera tylko, że Grom to była mała platforma z rakietami. Dodatkowo system opracowany w GROM-ach był na tyle dobrze zmodernizowany i ulepszony, że żaden rosyjski system nie mógł go obejść.

Lech Kaczyński sprzedał rakiety, jednak Gruzja nie miała pieniędzy by je kupić. Zwrócono się zatem o pomoc do niejakiego El-Jasira jednego z najważniejszych na świecie handlarzy bronią. Ostatecznie to kraje arabskie z rejony Zatoki Perskiej &quot;złożyły&quot; się na rakiety, by Gruzja mogła je kupić Handlarz bronią argumentował to &quot; Rakiety te posłużą do walki z armią rosyjską, która morduje ludność muzułmańską w Czeczenii, kupując rakiety pomogą braciom muzułmanom prowadzić świętą wojnę. Kraje muzułmańskie w ramach pomocy dla mudżahedinów w Czeczenii, bogate kraje muzułmańskie zgodziły się weprzeć El-Jasira, który wcześniej był pośrednikiem w handlu bronią organizowanym przez WSI, w 2007 Macierewicz przedstawił tą postać w bardzo niekorzystnym świetle a to się działo pół roku przed transakcją. Czyli w ciągu pół roku El-Jasir stał się ważnym sojusznikiem Prezydenta- z jego ramienia transakcji pilnował Robert Draba. Lech Kaczyński po sfinalizowaniu umowy, podpisał jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych tajny rozkaz i rakiety zostały wysłane Tupolewem 101. No i właśnie to jest problem bo te rakiety były z tzw. listy rezerwowej co oznacza, ze w wypadku ataku lotniczego w tym momencie Polska nie miała obrony przeciwlotniczej. Transakcja była warta kilkaset milionów dolarów.

Żaden wywiad świata nie ujawnia i nie sprzedaje tego co przez lata zdobywał i o co walczył. Jednym ruchem daliśmy rakiety i kody, które przechwycili Rosjanie, cała praca, cały wysiłek poszedł na marne. Włos się jeży na głowie widząc co wyczyniał ten mąż stanu chcąc ratować jakiś Azjatów z Gruzji, nic zarazem nie osiągając a tracąc dużo. Gdyby Rosjanie nie dostali kodów i rakiet, gdyby były sprzedawane normalnie to rozumiem, ale robić coś takiego, to już przesada. Teraz jednak nic można zrobić, Lech Kaczyński nie żyje, handlarz bronią El-Jasir zaginął ( ostatni raz widziany w kwietniu w Pakistanie) a Prezydent Gruzji nawet nie wspomina o transakcji. Tak to się wszystko skończyło.
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Zachęcam Państwa do obejrzenia w Internecie zapisu rozprawy sądowej w procesie Agora kontra prof. Jarosław Marek Rymkiewicz. Są dwie wersje – 49-minutowy skrót i składająca się z dziewięciu 15-minutowych kawałków całość.
Za tydzień sędzia Małgorzata Sobkowicz-Suwińska wyda wyrok w tej jednej z dziwniejszych spraw ostatnich lat. Dziwniejszych z paru powodów.
Po pierwsze, skazać poetę chce spółka wydająca gazetę, która nagle nabrała cech ludzkich, poczuła się urażona wypowiedzią Rymkiewicza i stwierdziła naruszenie własnych dóbr osobistych. Czyli upersonifikowała się. Po drugie kary dla literata spółka chce za wyrażanie przez niego opinii. Nie za rozpowszechnianie kłamstw, ale właśnie wyrażanie opinii. Czyli mamy groźbę zaistnienia precedensu rażąco ograniczającego wolność słowa. Po trzecie kuriozalny był sam przebieg procesu. Poświęcenie kilkudziesięciu minut zapewnia lepszą rozrywkę od większości produkcji kinowych i telewizyjnych, a do tego jest niezwykle pouczające.
Na szczęście sąd nie zgodził się na utajnienie rozprawy. W związku z tym Agora po dwakroć strzela sobie w stopę (a co, skoro ma dobra osobiste, to i stopę może mieć). Pierwszy strzał polega na tym, że każdy może obejrzeć stosowanie przez wydawcę „Gazety Wyborczej&quot; podwójnych standardów – z jednej strony piętnującej haniebne grzebanie w życiorysach, a z drugiej wysyłającej mecenasa Piotra Rogowskiego z listą pytań dotyczących przeszłości niewygodnego poety (na tym zresztą Rogowski oparł swoją mowę końcową), co ze sprawą nie ma najmniejszego związku.
Drugi samobój jest skutkiem samego wytoczenia procesu. Bo dzięki temu Jarosław Marek Rymkiewicz może swoje opinie o „Gazecie Wyborczej&quot; powtórzyć, a nawet rozwinąć w najdrobniejszych szczegółach.
W jego mowie końcowej usłyszymy, że „GW&quot; wielokrotnie zarzucała Polakom, że są nacjonalistami. Przypomni, że słowo to pochodzi z języka francuskiego i pierwotnie oznaczało w naszym kraju &quot;rodaka&quot;, a dopiero Róża Luksemburg nadała mu znaczenie obelżywe.
Nazwała nacjonalistami Józefa Piłsudskiego i Ignacego Daszyńskiego. Przypisała obłędne skłonności nacjonalistyczne całej polskiej inteligencji, która, jej zdaniem, domagała się niepodległości Polski (...) Teraz, po ponad stu latach możemy spotkać w &quot;Gazecie Wyborczej&quot; tę samą obelgę, kompletnie fałszywą, niczym nieuzasadnioną - &quot;nacjonalista&quot;.
To jest fundament działalności &quot;Gazety Wyborczej&quot; - obarczanie Polaków winą za nacjonalizm, rzucanie tą obelgą, którą wymyśliła i stworzyła Luksemburg. I na tym właśnie polega to dziedzictwo duchowe. Oznacza ono dziedziczenie znaczenia słów.
Jak mówił poeta, ma nadzieję, że przywróci się w Polsce właściwe znaczenie tego wyrażenia.
I będziemy je nazywać tak jak Polacy w XIX wieku. Będziemy nacjonalistami.
Same opisy tej rozprawy w gazetach i Internecie nie oddają niuansów z sali sądowej. Na filmie zobaczymy i usłyszymy zacietrzewienie adwokata Agory, który chwilami wręcz krzyczał na sędziwego poetę. Zobaczymy też lekceważenie okazywane Rymkiewiczowi przez sędzię i świetną rolę drugoplanową, jaką odegrała publiczność.
Sędzia pyta:
Na jakiej podstawie powiedział pan, że rodzice czy dziadkowie wielu z nich (redaktorów „Wyborczej&quot; – przyp. MP) byli członkami tej organizacji (chodzi o KPP - MP)?
Na Sali słychać szmer i wymieniane nazwisko Ozjasza Szechtera, ojca Adama Michnika. Sędzia karci publiczność:
Proszę państwa, ja bardzo proszę o spokój. Przesłu****ę pana pozwanego i nie oczekuję odpowiedzi od publiczności.
Czym zdradza, że odpowiedź na pytanie doskonale zna...
Zabawnych momentów jest więcej. Jak w chwili, gdy mecenas Agory zadaje jedno ze swoich absurdalnych pytań o to, czy przed udzieleniem wypowiedzi „Gazecie Polskiej&quot; Rymkiewicz kontaktował się z kimś z „Gazety Wyborczej&quot;, aby poznać ich stanowisko, by zapoznać się z tym, jak wyglądało ich wychowanie. Poeta odpowiada lakonicznie:
Ja się z komunistami nie kontaktuję.
Albo w tym dialogu:
Rogowski: - Czy z pana twórczości płynie jakaś pozytywna wizja romantyków polskich – Mickiewicza, Słowackiego?
Rymkiewicz: - Niech pan poczyta.
Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego ten ważny, symboliczny i cieszący się gigantycznym zainteresowaniem (do sądu przychodziło po 100-200 osób) proces odbywał się w takich warunkach – w małej sali bez możliwości nagrywania zeznań dla potrzeb sądu, z mało sprawną protokolantką. Sędzia notorycznie przerywała Jarosławowi Rymkiewiczowi, nie pozwalając poecie dokończyć myśli, by podyktować notującej pani jego słowa.
Co do sędzi, mam złe przeczucia i wrażenie, że nie może ona orzec nic dobrego dla Rymkiewicza. Posiadającemu niezbywalne prawo do obrony pozwanemu przeszkadzała w uzasadnieniu swojego postępowania. Zadaje mu pytanie: „Dlaczego powiedział pan, że „Gazeta Wyborcza&quot; pragnie, aby Polacy przestali być Polakami?&quot; Rymkiewicz zaczyna odpowiadać, mówi o chęci i pełnieniu przez GW funkcji pedagogicznej, na co w XX wieku pozwalały sobie gazety tylko w dwóch przypadkach – reżimów totalitarnych. W tym momencie sędzia mu przerywa: „Proszę pana, ale wróćmy do pytania&quot;. Przecież on właśnie na to pytanie odpowiada! Niestety pani sędzia albo tego nie rozumie albo uważa, że z jakichś powodów nie należy pozwolić na głoszenie tego typu treści. Innych wyjść nie ma.
Znamienna jest chwila, w której adwokat Agory pyta, jak Jarosław Marek Rymkiewicz nazywał się wcześniej i jak się nazywał jego ojciec. Obrońca profesora protestuje i wnosi o uchylenie pytania. Sędzia powolutku dyktuje protokolantce pytanie i wniosek obrońcy, w międzyczasie niemający nic do ukrycia poeta grzecznie odpowiada. Sędzia może więc ze spokojnym sumieniem stwierdzić:
Pan odpowiedział zanim zdążyłam podjąć decyzję o uchyleniu pytania.
Na deser jeszcze jedna scena. Przedstawiciel Agory mówi o jej pracownikach: „młodzi, w przeważające mierze poniżej 30 lat, którzy mają katolickie wychowanie&quot;. Sala zareagowała na to śmiechem, a ja się zastanawiam, skąd Rogowski wie, że większość redaktorów „GW&quot; to katolicy? Czyżby Agora tak bardzo inwigilowała pracowników czy też dobrowolnie wypełniają oni w tej kwestii jakieś ankiety?
Wszystko do obejrzenia pod tymi linkami:
Skrót: http://www.youtube.com/watch?v=OULjQns3B6M
Całość: http://www.blogpress.pl/node/9082
Warto je propagować na portalach społecznościowych, w mailach, na forach. To jedyna w swoim rodzaju rozprawa, bo – jak sądzę – po tej sprawie nikomu nie przyjdzie już do głowy wygłupianie się z sądzeniem poety za jego opinie.
http://wpolityce.pl/view/14946/Lekcewazaca_sedzia_i_krzyczacy_prawnik_kontra_sedziwy_poeta__Warto_obejrzec_relacje_wideo_z_procesu_Agora___Jaroslaw_Marek_Rymkiewicz.html
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Buntownicy smaku
Uważacie, że jesteśmy egzaltowani i nieracjonalni. Uważacie, że za całe opisanie świata starcza nam garstka zetlałych cytatów napisanych przez takich samych jak my fantastów.
Nazywacie nas sektą, która wierzy w nierealnego Boga – Pana Prawdy bez kompromisów.
Uważacie, że nic nie znaczymy, codziennie wyszydzacie nas w swoich modnych programach telewizyjnych, co tydzień opisujecie naszą nicość w swoich tygodnikach opinii. Odmawiacie nam nawet praw przynależnych ludziom – jesteśmy co najwyżej ciemną hołotą, watahą, którą trzeba wyrżnąć, aby żyło się lepiej.
Dziesiątki ekspertów i profesorów od wszystkiego codziennie wieszczą nasz nieuchronny koniec.. Wyrzucacie filmy naszych autorów z publicznej telewizji, milczycie o naszych pisarzach, wyśmiewacie naszych publicystów.
Zastanawiam się po co to wszystko? Przecież jeżeli jesteśmy tylko wymierającym szczepem genetycznie niezdolnym do życia we współczesnym świecie, to dlaczego poświęcacie nam tak wiele swojego cennego czasu, tak wiele energii?
Dlaczego codziennie od rana do wieczora, bez wakacyjnej przerwy, powtarzacie te same zaklęcia – słowa które mają nas anihilować, zamienić w parę wodną i tlen?
Dlaczego kiedy o nas mówicie macie tak zacięte miny, dlaczego trzęsą się wam ręce?
Dlaczego walczycie z poetami, walczycie z wierszami, z piosenkami, walczycie z napisami na murach i z okrzykami na meczach, walczycie z transparentami...dlaczego?
Czyżby coś nie zgadzało się w waszym światłym rachunku?
Policzmy więc wspólnie jeszcze raz:
media ( te przyjazne i te odbite) są wasze, wojsko, policja i urzędnicy – wasi, parlament i najnowsze sondaże – wasze, najmodniejsi pisarze, aktorzy, kabareciarze – wasi, młodzi wykształceni z dużych miast, ludzie sukcesu – wasi, najlepsi i najładniejsi politycy – wasi, niepodważalne autorytety (Owsiak, Środa, Ochojska, Wajda, Olga Lipińska, Marek Kondrat – aż się kręci w głowie) – wasi, dyskusja, demokracja i pluralizm – od Jarosława Gowina do Arłukowicza – wasze, kościół łagiewnicki (ten doskonały, nowoczesny biskupa Pieronka, księdza Bonieckiego i Sowy – aż się dziwię, że jeszcze nie nosicie klamerek u pasów ze stosownymi napisami) – wasz. Prawo – wasze, Większość – wasza. Słuszność i ciężar wielu pracowitych stronic – wasze. Unia Europejska, NAFTA, świat cały, przyjazny, progresywny i demokratyczny – wasz. Tęczowi przodownicy miłości, płcie wszystkie i parytety – wasze. Miejsca na billboardach, city lightach, na scenach i na ekranach – wasze. Miejsca w sercach na Walentynki – wykupione już dawno.
To przecież całe uniwersum, doskonałe, bez żadnej szczeliny, bez tajemnego przejścia dla myszy i korników.
Kto więc przeciw Wam?
Kto na tyle spędza wam sen z powiek, że zdyszani pędzicie, aby odliczyć się w porannych programach TVN 24?
Nie możecie spać? Coś wam się śni niedobrego? Coś gniecie w piersiach, gdy zamykacie się w czterech ścianach i gasną światła Warszawy?
Kto każe pisać wam tak żałosne libretta do waszych „Szkieł kontaktowych”.
Czegoś się obawiacie? Kogo?
Nie, to przecież nie ma najmniejszego sensu...nie ma się kogo bać Kochani.
Przecież codziennie utwierdzacie się o tym w swoich „śniadaniach u Mellerego”, rozpijacie to w swoich „kawach na ławach” i potem.
Poza wami nie ma świata, są tylko jakieś błota i mokradła, jakieś opary do rozwiania i mgły do osuszenia.
Istnieje nic.
A jeśli coś jednak jest?
Jeśli oni tam stoją – milczący, skupieni, niewdzięczni?
Jeśli oni stoją tam jak rosnący w ciszy birnamski las?
Te strzygi, potwory, wyziewy i strachy, upiory o twarzach starych wiarusów, młodych Karolów Lewittoux, Trauguttów straconych.
Jeśli oni uznali, że księżyc jest jednak piękniejszy od płatnego wychodka, że Matka Boska choćby i kiełbasiana co grudzień rodzi Dzieciątko Prawdy, że podanie dłoni może być czystym gestem pokoju i przyjaźni, a nie pijarowym trickiem?
Jeśli są jeszcze tacy, którzy wiedzą że „mężczyzna” to wybór, a nie płeć wrodzona, że „kobieta” to błogosławiona brama, przez którą wchodzi na świat wielki cud.
Jeżeli oni spluwają pod nogi kłamcom, nie chcą kompromisów i wierzą w czyste gesty?

Jeśli ktoś się boi,
to z czasem zaczyna nienawidzić własnego strachu.
Egzorcyzmuje go tysiącem obrzędów i coraz bardziej hałaśliwą zabawą.
Gdy spoglądałem na wasz koncert, wasz i Materny i Wojewódzkiego, to powstał mi w głowie ten tekst.
Zrozumiałem jak wścieka was nasze trwanie.
Jak nigdy nie zrozumieliście powstańców z Warszawskiego Getta (choć wyprawiliście im setki pustych laurek), jak nie pojmiecie harcerzy z Wieży Spadochronowej, lwowskich „Orląt”, samobójcy Raginisa.
Pojąłem jak wygodnie jest wam widzieć Warszawskich Powstańców w kanałach, ułanów II Rzeczpospolitej w nie istniejących (chyba tylko w hitlerowskiej propagandzie) szarżach na czołgi i Zbigniewa Herberta w grobie.
Czy naprawdę uwierzyliście w to, że ten Naród można tak tanio oswoić i wysłać w prywatność śmierdzącą grillem?
Może nie jesteśmy najbardziej przebiegli wśród narodów świata, może z naszych wad da się stworzyć „Bestiarium Polonicum”, może w tłumie nie wyglądamy najlepiej, ale nikt jeszcze nie wyciął nam poczucia wolności – tej swoistej wrażliwości na smak życia, której pozbawione są umysły niewolników.
Tych prowodyrów nie jest zbyt wielu, ale jak profetycznie pisał „wasz” Miłosz: „możesz go zabić narodzi się nowy...”
Tak gnaliście do tej waszej ponowoczesności, do końca historii, który nie nastąpił, że przestaliście na nas zważać, a teraz cóż, chyba jest już późno, chyba zmierzcha się wasza historia.
Wasz lęk dobrze wie, że My potrafimy czekać.
http://wgadowski.salon24.pl/323862,buntownicy-smaku
Podpisuje sie rękami i nogami
 
krzysztof1985 68

krzysztof1985

Użytkownik
Mogę tylko powiedzieć tak:
Kapitalizm made in PL, przyjeżdża zagraniczny inwestor, podpatruje jak inni byznesmani z POlski wyzyskują Polaków i tak samo robi u siebie.
No ale cóż zrobić ???? to jest tak zwana praca prosta i w dodatku wykorzystują fakt że duże bezrobocie.
Mogę jedynie załamywać jedynie ręce nad żydowskim kapitalizmem w Polsce ???? tyrać dosłownie je***ć do upadłego, 0 przerw jak roboty. Gdyby kilka zakładów poszło tropem np Tesco to by wiedzieli, że po 1 godzinie dobrze jest mieć 15 min przerwy wtedy wydajność z powrotem wraca do optimum.
 
adirave 58

adirave

Użytkownik
92 ofiary w Norwegii

Nie miałem zamiaru o tym nawet pisać, ale po ogarnięciu sprawy z grubsza, widać gruby wałek i perfidny atak na chrześcijaństwo. Zamachowiec na pejsbuku podaje się za chrześcijanina, konserwatystę, media okrzyknęły go skrajnym prawicowcem, ekstremistą. A tymczasem sprawa wygląda zgoła inaczej. Zamachowiec Anders Behring Breivik jest masonem i ultra-syjonistą.

&quot;Na stronie http://www.nationell.nu znajdują się szokujące informacje na temat zamachowca (http://www.nationell.nu/2011/07/23/extra-sionistisk-frimurare-gripen-for-terrordadet-i-oslo/). Opieram się na &gt;tłumaczeniu na angielski w google:
- jest on aktywnym syjonistą i blogerem o nastawieniu antymuzułmańskim
- prowadzi ekstremistyczny blog syjonistyczny Fjordman gdzie pisze m.in., że „Europa zginęła w Auschwitz”. Pisze też w nacjonalistycznym Realisten.se, jego publikacje mają charakter antymuzułmański, wzoruje się na Żydach – Winstonie Churchillu, Franzu Kafce oraz niemieckim partyzancie antynazistowskim działającym na terenie Norwegii, Max Manusie.
- jest masonem, członkiem loży „Søilene”.
- W dniu stworzenia swojej strony na Facebooku, 17 lipca napisał na Twitterze „jeden człowiek z wiarą jest równoważny 100,000 tych, którzy mają tylko interesy”.


Za http://maciejsynak.blogspot.com/2011/07/eee-zna-ktos-norweski.html

Tak się chyba chrześcijanie nie ubierają:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2017709/Anders-Behring-Breivik-arrested-holiday-island-massacre.html
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Ostatnio we &quot;Wprost&quot; ukazał się wywiad z tow.Jaruzelskim, piórem Hołdysa. Jako, ze wiem, ze sa na forum osoby czytające ten tygodnik (Maciek pozdrawiam serdecznie !!) więc wklejam świeży artykuł o Jaruzelskim, piórem Gontarczyka.
Operacja &quot;Wallenrod&quot;
Piotr Gontarczyk 26-07-2011, ostatnia aktualizacja 27-07-2011 07:44
Całkowita bezkarność i wsparcie części mediów zrodziły w Jaruzelskim poczucie, że może iść na całość – twierdzi historyk
Po telewizyjnej emisji filmu Roberta Kaczmarka pt. &quot;Towarzysz generał&quot; rozmaite kolorowe pisemka przystąpiły do ocieplania wizerunku głównego bohatera obrazu Wojciecha Jaruzelskiego. Teraz dołączył do nich &quot;Wprost&quot;, publikując wywiad rzekę Zbigniewa Hołdysa z byłym komunistycznym dyktatorem.
Oprócz zestawu znanych od lat niedorzeczności, dzięki którym były I sekretarz PZPR przekonuje, że wprowadzając stan wojenny, zbawił Polskę, pojawił się element nowy. Jaruzelski przedstawił się jako Konrad Wallenrod, który całe swoje życie zabiegał o niepodległość Polski i demokrację. Finezyjną walkę z wrogim systemem miał podjąć już w chwili zakończenia II wojny światowej.
Jak powiedział sam bohater: &quot;było poczucie, że powstaje jakaś szansa, że Polska może być państwem, nawet ułomnym, nawet zależnym, ale państwem narodowym we wszystkich sferach jego działalności. Więc stabilności takiej Polski trzeba strzec, umacniać ją i stopniowo zmieniać. To mi później towarzyszyło. I doszło do Okrągłego Stołu&quot;.
Droga towarzysza generała do przełomu 1989 r. wydaje się jednak znacznie bardziej kręta, niż dziś widzi to sam generał. Jej kluczowe elementy warto zawsze chronić od zapomnienia.
Mitoman

Autobiografię zaprezentowaną we &quot;Wprost&quot; otwierają opowieści bohatera z czasów II wojny światowej: Niemcy padają jak muchy, a Jaruzelski co i rusz zbiera kolejne zasłużone awanse. Kłopot w tym, że znaczna część tej legendy to mistyfikacja preparowana po wojnie przez samego bohatera i podległych mu &quot;naukowców&quot; z Wojskowego Instytutu Historycznego. Przez wiele lat Główny Zarząd Polityczny WP blokował na przykład wydanie pamiętników Berlinga, domagając się, by ten wcześniej dołożył do tekstu kilka niezbędnych poprawek o &quot;młodym, zdolnym podporuczniku Jaruzelskim&quot;.
W latach 80. okazało się, że towarzysz generał niemal sam – by sięgnąć po innego klasyka – &quot;tymi ręcami&quot; rozbił armię niemiecką na Pomorzu. Byli jednak tacy, którzy tę wizję kwestionowali. Piotr Jaroszewicz wspominał po latach: &quot;chociaż napływały do mnie niemal codziennie meldunki o bohaterstwie żołnierzy I Armii w walkach, nie pamiętam, aby kiedykolwiek wśród zasłużonych bohaterów pojawiło się jego nazwisko. (...) Dlatego zdziwiło mnie niezmiernie, że w 1985 roku w 40. rocznicę walk o Wał Pomorski głównym bohaterem dnia był właśnie Jaruzelski, a gen. Florian Siwicki wygłosił wręcz wiernopoddańcze przemówienie na temat bohaterskich wyczynów swojego szefa&quot;.
Zdaje się, że sam Jaruzelski nie bardzo już wie, co w jego życiorysie jest prawdą, a co mistyfikacją. W rozmowie z Hołdysem stwierdził na przykład, że pierwszy stopień oficerski otrzymał już w 1943 r. Informacja jest nieprawdziwa – wydarzenie to miało miejsce dużo później, pod koniec 1944 r.

Co ciekawe ostatnimi laty Jaruzelski utrzymywał, że w czasie wojny był dwukrotnie ranny, a także – jesienią 1944 r. na przyczółku warecko-magnuszewskim – poważnie kontuzjowany. Ale wszystkie dokumenty z lat 1943 – 1946 pochodzące z jego teczki personalnej w jednej kwestii są wyjątkowo zgodne: Jaruzelski nigdy nie był ranny.
Zresztą, niebezpieczne skłonności generała do koloryzowania dały znać o sobie już w czasach jego młodości. W 1944 r. Jaruzelski pisał do matki i siostry, że objął dowództwo kompanii. Kłopot w tym, że nigdy nie dowodził jednostką większą niż pluton, a w liście do najbliższej rodziny po prostu mijał się z prawdą. W innych listach twierdził, że jako jeden z pierwszych wkroczył w styczniu 1945 r. do Warszawy.
Wkrótce potem z Pomorza Zachodniego pisał: &quot;wczoraj dotarliśmy do morza i znów miałem szczęście być pierwszym Polakiem, który napoił konia w morzu, o czym pisały dwie gazety&quot;. Koń słonej wody raczej nie pije. A o Jaruzelskim nikt wtedy w gazetach nie pisał. Słowa towarzysza generała należy więc traktować z pewnym dystansem. W jego przypadku prawda od lat ustępuje megalomanii i &quot;kompleksowi prymusa&quot;.
Utrwalacz
Im dalej w głąb swojej biografii, tym częściej rozmówca &quot;Wprost&quot; mija się z prawdą i dokonuje kolejnych manipulacji. W sposób fałszywy przedstawia swój udział w zaprowadzaniu komunistycznych porządków w latach 1946 – 1947.
Jaruzelski rozpracowywał wówczas polskie podziemie między innymi w Piotrkowskiem. W czasie wyborów z 1947 r. jego jednostka wysyłała w teren tzw. grupy ochronno-propagandowe, które terroryzowały miejscową ludność i aresztowały sympatyków PSL. Tych, którzy z bronią w ręku stawiali wówczas opór komunistom, Jaruzelski nazywał wcześniej bandytami. Dziś już się tak nie da, więc zmienił taktykę i pyta Hołdysa retorycznie: &quot;mam szacunek dla tych wszystkich, którzy kierując się patriotycznymi motywami, szli do lasu – ale czy nie byli patriotami ci, którzy stanęli po drugiej stronie?&quot;.
Nie ma znaku równości pomiędzy działaczami polskiego podziemia walczącymi o niepodległość a zwalczającymi ich funkcjonariuszami UB i ludźmi formatu Jaruzelskiego. Ci pierwsi pozostaną bohaterami. Ci drudzy – działającymi na szkodę Polski budowniczymi komunistycznego systemu.
W czasach najgłębszego stalinizmu towarzysz generał znalazł się w instytucjach centralnych MON. W ramach umacniania wolnej Polski chwilowo ją sowietyzował. Jeździł po kraju na inspekcje szkół wojskowych, w których kontrolowano wiedzę przyszłych oficerów na temat towarzysza Stalina i przodujących nauki radzieckiej pod przewodnictwem Trofima Łysenki.
Co dość charakterystyczne, w czasie wspomnianych kontroli podstawą weryfikacji właściwego światopoglądu uczniów nie była linia polityczna Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, tylko ideologia sowieckiej KPZR. Po jednej z kontroli, w marcu 1951 r. Jaruzelski pisał: &quot;podstawowa masa kadry i stanu zmiennego szkoły rozumie zachodzące u nas przemiany, oddana jest prawie budownictwa socjalizmu i przyjaźni dla potężnej twierdzy pokoju, ZSRR. W szkole w widoczny sposób wśród całego stanu osobowego wzrosło przywiązanie i zrozumienie dla PZPR oraz umocnienie miłości do WKP(b) i wodza postępowej ludzkości Generalissimusa Stalina&quot;.
Po Październiku 56. ludzi skompromitowanych sowietyzowaniem WP usuwano na podrzędne stanowiska. Jaruzelski wyczuł zmianę klimatu i za wszelką cenę usiłował wyjechać z Polski na studia w ZSRR. Bezskutecznie. Ostatecznie w 1957 r. trafił do 12. Dywizji Piechoty w dość odległym od stolicy Szczecinie. Stąd jednak dzięki sprytowi i wiernopoddańczemu stosunkowi do nowej ekipy udało mu się wydostać już po kilku latach.
Tropiciel niepokornych
W 1960 r. patriotyzm tow. Jaruzelskiego zaprowadził go na stanowisko szefa Głównego Zarządu Politycznego WP. Struktura ta zajmowała się indoktrynacją na niespotykaną poza wojskiem skalę. Patriotyzm identyfikowano wprost jako wierność partii komunistycznej i Związkowi Sowieckiemu. Propaganda GZP była znacznie bardziej pryncypialna i agresywna niż ta PZPR. Aparat kierowany przez Jaruzelskiego prócz indoktrynacji zajmował się tropieniem każdego &quot;podejrzanego politycznie odszczepieńca&quot;.
Szczególnie dużo uwagi Jaruzelski poświęcił walce z Kościołem katolickim. Z właściwą sobie pedanterią szef GZP wydawał kolejne zarządzenia i instrukcje w sprawie indoktrynacji i prześladowań powoływanych do wojska alumnów. Głównym celem tych działań było zmuszenie ich do rezygnacji z dalszych studiów na rzecz życia świeckiego.
Wedle jednego z dokumentów podpisanych przez Jaruzelskiego w 1964 r. oficerowie polityczni, którzy pracowali nad alumnami, mieli w czasie pogadanek zwracać uwagę między innymi na &quot;antyhumanitarny charakter religii, istotą której jest czynienie z człowieka bezwładnego narzędzia w rękach klas panujących oraz demaskowanie pseudopatriotycznego oblicza kleru, a szczególnie jego hierarchii&quot;.
Dalszy żywot tow. Jaruzelskiego jest już lepiej znany: czystki antyżydowskie rozpoczęte w wojsku w 1967 r., które towarzysz generał kończył gdzieś w latach 80., oraz inwazja na Czechosłowację. W 1970 r. masakra na Wybrzeżu, za którą był co najmniej współodpowiedzialny.
Żenująca uniżoność

Wcześniej, w 1968 r., w dniu, w którym miały miejsce pierwsze protesty studenckie, Władysław Gomułka podjął decyzję o mianowaniu Jaruzelskiego ministrem obrony narodowej. Już 17 marca 1968 nowy szef MON wydał &quot;Zarządzenie w sprawie powoływania i przebiegu służby wojskowej relegowanych i zawieszonych w prawach studenta&quot; umożliwiające błyskawiczne wzięcie w kamasze niepokornej młodzieży.
Tych, którzy nieopatrznie byli niezdolni do służby wojskowej, miano wezwać na komisje lekarskie, by &quot;uaktualnić&quot; im kategorię zdrowia. Wybrano dla nich specjalne jednostki z daleka od Warszawy (Żagań, Hrubieszów), gdzie mieli zostać poddani rozmaitym szykanom. Zresztą podobne metody zastosowano wobec &quot;ekstremistów&quot; z &quot;Solidarności&quot; w 1982 r.
Także z powodu jego późniejszej działalności nie bardzo da się mówić o Jaruzelskim jako o mężu opatrznościowym Polski. W wywiadzie udzielonym &quot;Wprost&quot; towarzysz generał utrzymuje, że przez lata PRL umacniał stabilność i bezpieczeństwo Polski. Sęk w tym, że robił coś dokładnie przeciwnego: w latach 70. WP było bardziej uzależnione do Sowietów niż za jego poprzedników.
Sam Jaruzelski prezentował wobec sowieckiej kadry dowódczej postawę wręcz żenującą swoją uniżonością. Wspólnie z Sowietami gotował ludowe Wojsko Polskie do inwazji na Zachód, co (gdyby wojna doszła do skutku) nieuchronnie skończyłoby się nuklearnym kontratakiem Zachodu i całkowitym unicestwieniem Polski. Lata 80. to stan wojenny i niemal dekada wyjątkowo nieudolnych rządów, które doprowadziły do cywilizacyjnego regresu i gospodarczego upadku.
Tymczasem dziś w tygodniku &quot;Wprost&quot; Jaruzelski wychwala swoje rzekome zasługi. Ma do nich należeć fakt, że pod koniec lat 80. uzyskał od Michaiła Gorbaczowa dokumenty katyńskie i oficjalne potwierdzenie, kto jest autorem zbrodni: &quot;przecież to ja pierwszy po pięciu latach usilnych starań wydarłem oficjalne uznanie prawdy o Katyniu&quot;.
Prawda o Katyniu mogła oficjalnie ujrzeć światło dzienne, bo w Moskwie pojawił się Gorbaczow, a zasługi Jaruzelskiego w tej sprawie są rzeczą trzeciorzędną. W niczym nie rekompensują faktu, że wcześniej, przez kilkadziesiąt lat, towarzysz generał był jednym z najważniejszych strażników nie tylko kłamstwa katyńskiego, ale też całej gamy innych faktów historycznych ukrywanych przez władców PRL. Tych naukowców, którzy półgębkiem wspominali o niewygodnych tematach, wyrzucano wówczas z pracy. Tak jak Jaruzelski w latach 70. osobiście wyrzucał z pracy prof. Marię Turlejską.
To Główny Zarząd Polityczny WP Jaruzelskiego na masową skalę fałszował historię Polski. To jego podwładni w czasie karnawału &quot;Solidarności&quot; w ciągu jednego dnia usunęli &quot;pomnik katyński&quot; postawiony na Powązkach. To jego SB ścigało drukarzy i kolporterów podających prawdę o mordzie w Katyniu.
Z punktu widzenia tych jego zasług dzisiejsze wyznania Jaruzelskiego o &quot;wydarciu uznania prawdy o Katyniu&quot; brzmią jak groteska. Nie mniej zabawnie brzmią słowa generała o wielkich zasługach na drodze do budowania demokracji poprzez zorganizowanie obrad Okrągłego Stołu. Jaruzelski oddawał władzę, bo gospodarka była w stanie agonalnym, a sam system – nie do obrony. Generał ścigał się wtedy z czasem, a Okrągły Stół był dla niego jedyną szansą, by nie skończyć tak jak później skończył tow. Ceausescu.
Jaruzelski dobrze wie, kim jest i co w swoim życiu robił. Zapewne dlatego w 1990 r. kazał zniszczyć wszystkie stenogramy Biura Politycznego z lat 1981 – 1989 – dokumenty kluczowe dla zrozumienia i opisu funkcjonowania mechanizmów jego dyktatury. Równie dokładnie wyczyszczono inne dokumenty PZPR dotyczące jego osobistej działalności.
Wiedzę z tych dokumentów od 20 lat Jaruzelski usiłuje zapełnić swoimi wyjaśnieniami, referatami i wywiadami. Ich wartość jest głównie makulaturowa, tak samo jak wywiad opublikowany w ostatnim &quot;Wprost&quot;. Bardziej niż historię ilustruje on mechanizmy funkcjonowania polskich mediów i stan świadomości bohatera wywiadu. Tekst jest typową ustawką pozwalającą generałowi na kolejne powtórzenie w przestrzeni publicznej własnej zmistyfikowanej wersji historii.
Cierpiętnicze miny
Bardzo charakterystyczna jest również postawa samego Jaruzelskiego. Dzięki degrengoladzie wymiaru sprawiedliwości III RP przez 20 lat nie odpowiedział on za żaden ze swoich czynów: ani za niszczenie akt, ani za Grudzień 70., ani za stan wojenny, który był zwykłym puczem wojskowym nawet w świetle obowiązującego wówczas prawa.
Jaruzelski przez lata mógł na salach sądowych robić cierpiętnicze miny starca z trudem opierającego się na lasce, po czym po rozprawie rześkim krokiem ruszał do kasyna oficerskiego na spotkanie z plejadą kadry wojskowej PRL i III RP. Dziś poczucie całkowitej bezkarności i wsparcie części mediów zrodziły w genseku poczucie, że może iść na całość i publicznie uznać się za Konrada Wallenroda.
Mamy wolny kraj, więc każdy może uznawać się za kogo mu się podoba. Osobiście jednak w operacji &quot;Wallenrod&quot; nie wróżę Jaruzelskiemu przesadnych sukcesów. Bo jaki jest koń, to każdy widzi, i akurat z tego konia nic innego zrobić się nie da.
Autor jest historykiem i politologiem zajmującym się najnowszą historią. Przygotowuje biografię polityczną Wojciecha Jaruzelskiego
http://www.rp.pl/artykul/693167-General-Jaruzelski-to-mitoman-.html
Pozdrawiam :]
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Profesor Ryszard Bugaj w rozmowie z &quot;Polską the Times&quot; podsumowuje roczną już prezydenturę Bronisława Komorowskiego. Mówi, że przez ten rok prezydent Komorowski nie tylko nie przekonał go do siebie, ale wręcz pogłębił poczucie różnic, choćby do historii.

Obchodzona ostatnio rocznica Powstania Warszawskiego pozostawiła kolejny ślad tej orientacji historycznej, etycznej prezydenta, która mi się bardzo nie podoba. Nie jestem naprawdę radykałem i nie podzielam przesadnej podejrzliwości wobec współczesnej Rosji Jarosława Kaczyńskiego, niemniej to, co prezentuje wobec Rosji prezydent Komorowski, również nie podoba mi się.
Jestem jak najbardziej za poszukiwaniem porozumienia z Rosją, problem w tym, że tworzone obecnie również w wykonaniu prezydenta porozumienie, delikatnie mówiąc, nie trzyma standardów. Nie ulega wątpliwość że zachowanie sowieckiej Rosji Stalina w Powstaniu Warszawskim było jedną z zasadniczych przyczyn tragedii tego powstania. Można było oczekiwać, że Rosjanie udzielą nam wtedy pomocy, a oni nie tylko tego nie uczynili, ale wręcz przeszkadzali samolotom alianckim lądować. I prezydent, wygłaszając przemówienie do kombatantów, powinien dać temu wyraz. To był wręcz jego obowiązek, szczególnie, że obserwujemy właśnie przy okazji Smoleńska, jak ze strony Rosji to porozumienie z Polską jest nieszczere.
Tymczasem usłyszeliśmy nieciekawe, płaskie wystąpienie prezydenta. Usłyszeliśmy zlepek banałów. Lech Kaczyński nie dał rady zmienić złej opinii o Polsce na Zachodzie. Ale Komorowski też nie potrafi. Co więcej, ją pogłębia. Wbrew oczekiwaniom liczba i ciężar gatunkowy gaf, jakie popełnia, są jeszcze większe

Bugaj podkreśla, że prezydent wywodzący się z Solidarności, mający piękną kartę z tego okresu, powinien być zdolny do bardziej pryncypialnych zachowań w wymagających tego momentach.

Takim momentem był chociażby czas przejęcia przez niego jako marszałka Sejmu funkcji prezydenta tuż po katastrofie smoleńskiej. Pracowałem wówczas w NBP i wiem, że nie było faktycznie konieczne natychmiastowe powoływanie nowego prezesa banku. Można było spokojnie poczekać na czas po wyborach. Komorowski jednak nominował pośpiesznie Belkę, moim zdaniem, szukając wsparcia dla siebie w środowisku postkomunistycznym. Nominacja w tak niestosownym czasie pokazała, że prezydent Komorowski kieruje się w istocie zasadą: wszystko na sprzedaż.

Oceniając pozostałe aspekty prezydentury Bronisława Komorowskiego, profesor Bugaj stwierdza:

Ideowo ce****e go bezrefleksyjność. Konserwatyzm wynikający z tradycji rodzinnych i liberalizm w sprawach społeczno-gospodarczych to dość stereotypowy wybór ideowy. To za mało jak na głowę państwa. Przy wszystkich moich zastrzeżeniach do Lecha Kaczyńskiego, on miał jakiś sprecyzowany pogląd na Polskę w świecie, miał jako prezydent jakąś misję. Komorowski jest pozbawiony takiej ambitniejszej wizji. Jest typem urzędnika.
Nie ma wątpliwości: Lech Kaczyński był prezydentem popełniającym dość często gafy, ale liczba i ciężar gatunkowy gaf, które popełnia Komorowski, są jeszcze większe. I to nie są już żarty! (...) Zrobiło mi się bardzo przykro, kiedy przeczytałem jego wystąpienie w Waszyngtonie, tę rozprawkę o bigosie i polowaniu. Podobnie negatywną rolę odegrał prezydent Komorowski, opowiadając w rozmowie z prezydentem Obamą o tym, jak to przed wyjazdem trzeba kobiety zostawiać pod dobrą opieką.

Prezydenta Komorowskiego ce****ą ględzenie i operowanie banałami - podsumowuje Bugaj.
wu-ka, źródło: Polska the Times
http://wpolityce.pl/wydarzenia/12790-profesor-bugaj-prezydenta-komorowskiego-ce****a-gledzenie-i-operowanie-banalami-kieruje-sie-w-istocie-zasada-wszystko-na-sprzedaz
 
brylant 66

brylant

Użytkownik
PODATKI W PAŃSTWIE POLSKIM

Szemrana propaganda, sterowana przez „departament plotki&quot; MSWiA, szerzy wieść, że chce w ogóle zlikwidować podatki. Jest to nieprawda.

Po pierwsze - dlatego, że w dzisiejszym świecie dwie rzeczy są nieuniknione: śmierć - i podatki. Za coś w końcu państwo trzeba utrzymywać. Chciałbym zwiększyć o połowę wydatki na wojsko i policję (to dziś raptem 8% budżetu) - no, i Państwo Polskie będzie musiało spłacać gigantyczny dług po PRL-u i III Rzeczypospolitej: ponad 850 mld zł w gotówce (zanim to zostanie wydrukowane, suma ta się mocno zwiększy...) oraz 2,5 biliona zł zobowiązań w stosunku do obecnych i przyszłych emerytów.

A po drugie - od 1-XII-2009 nie jesteśmy już niepodległym państwem, prawo tzw. „Unii Europejskiej&quot; ma pierwszeństwo przed prawem krajowym - a prawo UE nakazuje VAT co najmniej 15% oraz różne akcyzy; mniejsze, niż obecne, ale całkiem spore.

No, i ponieważ tak nas ustawili reprezentanci sejmowego kwartetu (PiS, PO, PSL i SLD) - to przez jakiś czas będziemy musieli to znosić. Ma to pewien plus: nie będziemy musieli wprowadzać podatku ryczałtowego osobistego...

Jakie podatki powinny zniknąć?

Po pierwsze - podatek dochodowy, czyli PIT i CIT. Tu już nawet nie chodzi o pieniądze - tylko o te potworne procedury tłumaczenia się w Urzędach Skarbowych, gdzie obowiązuje sprzeczna już ze Statutem Nieszawskim (1454 r.) zasada, że to podejrzany ma udowadniać swoją niewinność.

To wszystko zniknie, jak zły koszmar. I przekonany jestem, że połowa drobnych i średnich producentów natychmiast uruchomi produkcję na II i nawet III zmianę, bo skoro nie grozi za to dodatkowy podatek...

...to trzeba jak najszybciej zamortyzować

maszyny!

Ten podatek to raptem 20% dochodów budżetu. Ale 75% z tego to wpływy z budżetówki i od emerytów!!! Jak się im odejmie to od zarobków, to nawet nie zauważą różnicy (nawet pensje i emerytury im wzrosną, bo odpadnie koszt dodatkowej operacji bankowej!). A wzrost VAT-u od dodatkowej produkcji pokryje - moim zdaniem - z dużą nadwyżką tę lukę.

Jak słusznie powiedział p. prof. Krzysztof Rybiński: „Jak Korwin-Mikke dorwie się do władzy, to nastąpią trzy miesiące potwornego bałaganu, a potem wzrost gospodarczy 15% rocznie&quot;.

Po drugie - „podatek Belki&quot;. To może niewielki problem - ale dla niektórych potworna komplikacja.

Po trzecie - podatek od kupna--sprzedaży i darowizn. Już PiS poszedł tu był w dobrym kierunku, likwidując ten podatek w obrębie rodziny. Nie ma najmniejszego powodu, by państwo pobierało takie podatki! Przecież wskutek tego utrudnia się ludziom zmianę pracy! Np. rybak zaczyna cierpieć na chorobę morską i chętnie by został właścicielem ciężarówki. Transportowiec zaś przestał lubić siedzenie w szoferce i chętnie by połowił ryby. Zamieniliby się ku obopólnej radości - niestety, jeśli muszą od tego zapłacić dwa podatki, to ich na to nie stać!

Jest to podatek zupełnie absurdalny. Można opodatkować nieruchomość, kuter czy samochód - to nawet zmusza posiadacza do efektywnego wykorzystywania swojej własności, ale dlaczego państwo ma brać pieniądze z powodu zmiany właściciela?!

Jak powiedział był w 1901 r. śp. Jan Marshall, prezes Sądu Najwyższego USA: „Władza podatkowania to władza niszczenia&quot;. Rozumiał to przed Nim śp. Karol Marks i powiedział: „Jest tylko jeden sposób, by zniszczyć kapitalizm: podatki, podatki - i jeszcze raz podatki&quot;.

I to właśnie robią obecnie niemiłościwie nam panujący euro-socjaliści.

J.K.M.
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom